
Dieta CZTO, dzień siódmy
Ostatni dzień pierwszego tygodnia. Teraz będzie przerwa. Nie mam jeszcze jadłospisu na kolejny tydzień, a sama spędzę dwa dni w drodze na „jedzeniu pudełkowym”. Oczywiście pudełka przygotowuję sama :)
Przez 7 dni prezentowałam Wam swoje posiłki przygotowane przez dietetyczkę Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania, mgr Ewę Matuszczak. Poza listą produktów i podanym przez panią Ewę sposobem przygotowania posiłków przedstawiałam Wam jak wyglądają podane porcje oraz przygotowane danie. Gdy odbiegałam od podanych w jadłospisie produktów lub formy przygotowania – pisałam od tym pod danym posiłkiem. Na koniec oceniałam krótko cały dzień. Dziś pora na podsumowanie.
Celem diety była redukcja masy ciała o ok. 3 kg, czego oczywiście w tydzień lepiej nie osiągać. Ograniczenie podjadania między posiłkami. Wszystko to z uwzględnieniem moich treningów. Przyznam, że nie podjadałam już od dwóch tygodni. W piątek lekko nie było i nie jestem z siebie dumna – podjadałam.
W otrzymanym jadłospisie miałam podaną wagę produkty i jego orientacyjną wielkość, co niewątpliwie jest ułatwieniem dla osób, które nie posiadają wagi kuchennej. Wagi i miary były łatwe do zachowania. Ułatwieniem byłaby lista zakupów na tydzień. Musiałam sprawdzać każdy dzień i robić listę zakupów.
Nie wykorzystałam wszystkich produktów do końca. Nie mogłam kupić 120 g brokuła czy kalafiora. Pozostałe części pozostałyby niewykorzystane, gdybym nie zrobiła posiłku dla rodziny. Wolałabym wykorzystać wszystkie produkty w 100%.
Po trzech dniach przestałam używać piekarnika. Uważam, że nieekonomicznym jest włączanie piekarnika na godzinę dla upieczenia jednej porcji posiłku. Posiłki przygotowywałam na patelni, bez dodatku tłuszczu lub używając go niewiele.
Po czwartym dniu konsultowałam się z dietetyczką w celu wprowadzenia zmian w jadłospisie na kolejny tydzień. Preferuję posiłki bardziej kolorowe. Czasochłonne przygotowanie posiłku nie jest dla mnie problemem. Wolałabym więcej kolorowych warzyw.
Poniedziałek był rewelacyjny, choć drugie śniadanie było zbyt słodkie. We wtorek czułam, że nie dojadam i byłam głodna. W środę było trochę lepiej. Czwartek załamał mnie pomidorem z chlebem na śniadanie. W piątek zrobiło się nudno, posiłki zaczęły się powtarzać. W sumie nie jest to niczym złym, chyba byłam nastawiona, na większą różnorodność. Sobota i niedziela były dobre, czułam się najedzona i przestało mi przeszkadzać, że posiłki powtarzają się. Jedyne co mnie naprawdę raziło w jadłospisie to herbatniki. Taka awersja do produktów mocno przetworzonych, ale nie dajmy się zwariować.
Co się zmieniło? Do tej pory nie jadałam ani tyle miodu, ani chleba, ani twarogu. W diecie pojawiło się też więcej mięsa, niż jadam w tygodniu. Brakowało mi roślin strączkowych, nie pojawiły się w żaden dzień. I jajek, bo nie licząc naleśników, w ciągu tygodnia zjadłam tylko jedno. Zwykle jadam ich znacznie więcej. Nie zamieniałam dni. Stosowałam kolejno, jak otrzymałam w jadłospisie. Dlatego przez dwa pierwsze dni na obiad miałam rybę, dzień warzywny oddzielał kolejne cztery dni mięsne.
Przez cały tydzień czułam się dobrze lub bardzo dobrze. Nie zawsze miałam tyle czasu na przygotowanie posiłku, ile bym chciała. Przygotowując obiad, przygotowywałam też kolację i/lub podwieczorek. Po uzgodnieniu z dietetyczką śniadania: pierwsze i drugie jadałam zamiennie, w zależności od tego, czy miałam poranny trening. W sumie w tym tygodniu miałam je rano, więc tylko w środę zjadłam pierwsze śniadanie na pierwsze śniadanie – nie licząc wolnego czwartku i weekendu.
Ogólnie, jeśli chodzi o produkty dieta nie różni się od tego, co jadam na co dzień. Produkty nieprzetworzone, warzywa, owoce, nabiał. To co lubię. Znacznie więcej miodu, chleba i mięsa, niż w mojej codziennej diecie. Natomiast jeśli chodzi o technikę przyrządzania potraw, to znacznie więcej pieczenia, niż gotowania. Zero zup i smażonego mięsa. Częściej jadam mięso smażone bez tłuszczu, niż pieczone z jego dodatkiem.
Oto mój ostatni dzień pierwszego tygodnia
Śniadanie
20 g ser twarogowy półtłusty
105 g chleb żytni pełnoziarnisty
170 g pomidor
Przepis:
na każdą położyć plasterek szynki, twarogu oraz pomidora
Nie miałam pomidora więc użyłam papryki. Zmieszałam ją z twarogiem i zjadłam z chlebem.
Drugie śniadanie
150 ml jogurt naturalny 2% tłuszczu
140 g maliny
40 g rodzynki suszone
20 g orzechy włoskie
25 g miód pszczeli
Obiad
120 g mięso z piersi kurczaka bez skóry
15 g olej kokosowy
85 g kasza jęczmienna perłowa
200 g burak
przyprawy: pieprz, oregano, bazylia, czosnek
Przepis:
zioła wsypać do miseczki, dodać wciśnięty czosnek. Dolać oliwę, następnie w całości obtoczyć pierś z kurczaka. Włożyć da żaroodpornego naczynia i wstawić na ok. 45 min do rozgrzanego piekarnika; kaszę ugotować wg instrukcji na opakowaniu.
Buraczki: buraczki ugotowane, obrać ze skórki i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Ja użyłam botwinki, by wykorzystać sezon na nią. Botwinkę i mięso przyrządziłam na patelni z odrobiną tłuszczu, a na koniec dodałam ugotowaną kaszę. Chwilę poddusiłam.
Podwieczorek
200 ml mleko spożywcze 1,5% tłuszczu
40 g płatki owsiane
40 g rodzynki suszone
20 g orzechy włoskie
Przepis:
mleko zagotować, wsypać płatki owsiane. Gotować jeszcze przez chwilę. Po ugotowaniu dodać rodzynki oraz siekane orzechy.
Kolacja
30 ml mleko spożywcze 2% tłuszczu
50 g ser twarogowy chudy
60 g bułki grahamki
30 g cebula
60 g rzodkiewka
Przepis:
w głębokim naczyniu rozmieszać na jednolitą masę ser z mlekiem. Dodać do niego posiekaną drobno cebule i rzodkiewkę. Przyprawić pieprzem icurry. Podawać z bułką
Został mi chleb, więc nie kupowałam bułki.
Śniadanie zjadłam ok. 10, ale nie dałam rady zjeść całego chleba. Drugie śniadanie zjadłam ok. 11. Obiad był późny – po 16. Podwieczorek zjadłam praktycznie razem z kolacją – ok. 20. Dzień spędziłam poza domem. Na obiad wracałam już głodna. Poza tym nie czułam głodu.