
Dynowelove, czyli naleśnikowa lasagne
Pomysł na naleśnikową lasagne z dyni chodził za mną już od dłuższego czasu. Ostatecznie lasagne powstała. W okropnym chaosie :D W tym chaosie zrodziła się pyszna zapiekanka z dynią w roli głównej.
Składniki:
1 średniej wielkości dynia piżmowa (ok. 2 kg)
4 średniej wielkości czerwone papryki
2 małe cukinie
ok. 4 łyżki mąki z ciecierzycy
100 g sera jadel
2 kulki mozzarelli
750 ml passaty
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, kolendra mielona – do smaku
Paprykę i dynię kroimy na ćwiartki, wykrawamy gniazda nasienne i pieczemy w 180 st. C przez ok. 30-40 minut. Gdy na skórce papryki pojawią się pęcherze wyciągamy warzywa, zostawiamy do wystudzenia, a następnie obieramy ze skóry. Miksujemy na gładką masę.
Przygotowujemy formę do pieczenia. Kształt nie ma znaczenia, wielkość – ok. 20×30 cm lub 30 cm średnicy.
Na patelni podsmażamy bez dodatku tłuszczu mięso mielone. Doprawiamy do smaku, dodajemy czosnek. Po ok. 5 minutach wlewamy 2/3 passaty i 1/4 puree z papryki i dyni. Mieszamy i zostawiamy na 10 minut na małym ogniu, żeby płyn trochę się zredukował.
Cukinię i mozzarellę ścieramy na tarce o małych oczkach. Doprawiamy do smaku i odstawiamy na bok, by cukinia puściła sok.
Do 1/2 puree z dyni i papryki dodajemy jajko i zagęszczamy mąką. Na średnim ogniu smażymy grube naleśniki. Można smażyć je tylko z jednej strony.
Wykładamy naleśnikami dno formy do pieczenia. Wykładamy mięso z sosem. Smażymy kolejną porcję naleśników i przykrywamy nimi mięsną warstwę. Cukinię z serem odcedzamy i wykładamy kolejną warstwę. Nakrywamy ją kolejną porcją naleśników. Wylewamy wierzch wylewamy passatę i pozostałe puree z dyni i papryki. Posypujemy startym serem jadel.
Pieczemy ok. godzinę w temp. 180 st. C.
Moja wersja jest mięsna, ale z powodzeniem można pominąć tę warstwę. Zamiast mięsa z passatą i puree można wymieszać cukinię lub marchewkę (albo wymieszać obie).
2 thoughts on “Dynowelove, czyli naleśnikowa lasagne”
Pracochłonne ale wygląda na obłędne w smaku.
Naleśniki z dyni i papryki-w życiu bym na to nie wpadła:)>
Trochę tak, wymaga chwili czasu. Ale warto!
Dziś mogę dodać, że na zimno też smakuje :P