
Fasolka po bretońsku? Nuuuuda!
Nigdy nie lubiłam fasolki po bretońsku. W ogóle fasoli nie za bardzo jadłam. A teraz nie dość, że trufle fasolowe, to jeszcze strąki po bretońsku. Strąki? Wszystko, co znajdę w szafce. A tam sporo. Soja, ciecierzyca, fasolka Jaś, kindley, pinto, czarna. Z każdego wrzucam po garści do garnka i zostawiam na noc w wodzie do namoczenia. Przed gotowaniem dorzucam dwie garście soczewicy i marchewkę pokrojoną w plastry. Na patelni podsmażam kiełbasę – wędzoną i możliwie najbardziej suchą. Gdy się zrumieni dodaję bez tłuszczu do garnka ze strąkami. Doprawiam solą i papryką wędzoną. Gdy strąki i marchewka są już miękkie dodaję przecier pomidorowy lub passatę. Na koniec tona majeranku. Małe, a cieszy. I napełnia żołądek na długo.