
(Nie-taka) zwykła zupa szczawiowa
Niby zwykła zupa szczawiowa. Najlepsza ze świeżego szczawiu. Taka, że powieka skacze. Nie każdy jednak lubi tyle kwasu. Zamiast cukru, miodu czy innego słodziwa w mojej zupie wylądowała suszona morwa biała i świeża stewia. Jejku-jej! To był strzał w dziesiątkę!
Szczaw jest bardzo dobrym źródłem beta karotenu i witaminy C. Niestety zawiera także duże ilości kwasu szczawiowego, który utrudnia wchłanianie wapnia. Szczaw nie jest polecany osobom, które cierpią na kamicę, reumatyzm i artretyzm. W skrajnych przypadkach może nasilać stany chorobowe.
Na 4 talerze zupy użyłam:
1 duży pęczek szczawiu
2 młode marchewki
3 młode ziemniaki
3 łyżki suszonej morwy białej
1 listek stewii
1 łyżeczka oleju kokosowego
1 łyżeczka soli
1 łyżka lubczyku
do podania: ugotowane: 6 jajek lub 100 g ryżu
Warzywa pokrojone w kostkę i posiekany szczaw gotujemy w ok. 1,5l wody. Gdy będą miękkie dodajemy przyprawy, stewię i morwę i miksujemy na gładką masę. Zupę podajemy z ugotowanym jajkiem lub ryżem.
2 thoughts on “(Nie-taka) zwykła zupa szczawiowa”
hmm przecież kwas zawarty w szczawiu blokuje gotowanie się więc warzywa raczej będą twarde a dodatkowo w przepisie najpierw jest mowa o szczawiu a potem o szpinaku.
Dziwny ten przepis nie zwyczajny
Szpinak to moja pomyłka słowna, już poprawiłam, dziękuję za zwrócenie uwagi :)
Tak, kwas utrudnia gotowanie innych warzyw, ale nie aż tak, by nie wyszła z tego pyszna zupa. Zawsze można gotować warzywa bez szczawiu, a ten dodać na końcu.